Recenzja filmowa: Szalony świat Louisa Waina (PLAKAT) - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Szalony świat Louisa Waina (PLAKAT)

Recenzja również na: mediakrytyk.pl

Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie

Plakat i informacje o filmie na Mediakrytyk

 

Louis Wain był artystą, żyjącym w Anglii na przełomie XIX i XX wieku. Tematem jego prac były zwierzęta, a sławę zyskał dzięki charakterystycznym rysunkom przedstawiającym scenki rodzajowe z kotami w rolach głównych.

Louis Wain żył w ciekawych czasach i sam był nietuzinkowym człowiekiem, jednak film nie do końca to wykorzystuje. Mamy tu do czynienia raczej z dość poprawną biografią, której tylko czasami udaje się wyrwać z utartych kolein i sięgnąć po niestandardowe środki. A chciałoby się więcej. Zaczyna się dobrze, z energią i przytupem. Poznajemy młodego Luisa jako rozgorączkowanego artystę, który oprócz tego, że próbuje ogarnąć wiele projektów zawodowych, to jeszcze jako głowa rodziny musi zatroszczyć się o pięć sióstr i matkę, do czego absolutnie nie ma predyspozycji. Ta pierwsza część filmu, kiedy Wain jest ciągle w ruchu jest najlepsza, bo rozpierająca naszego bohatera energia sprawnie przechodzi na widza. Ujmujący jest również rozkwitający romans między Luisem a guwernantką jego sióstr. Claire Foy i Benedict Cumberbatch tworzą uroczą i przekonywującą parę. W ogóle aktorstwo to jeden z najlepszych aspektów tego filmu, także drugi plan z Tobym Jonesem i Andreą Riseborough trzyma się mocno.

Jednak w drugiej części akcja jakby wyhamowuje. Tu skupiamy się na postępującej chorobie umysłowej artysty i film niestety nie wychodzi poza szablon tego, jak Hollywood wyobraża sobie schizofrenię. Ma być przede wszystkim głośno i dramatycznie. Mocno też skaczemy w czasie, odhaczając kolejne stacje w życiu Luisa, tak jakby komuś bardzo spieszyło się, by już puścić napisy końcowe. Ja spokojnie obeszłabym się bez ostatnich lat jego życia i przysłowiowej kropki nad i, a więcej skupiłabym się na jego procesie twórczym. W czasach, gdy Wain zaczął malować koty, nikt nie myślał o nich jako o pupilach, które można trzymać w domu. Dopiero jego zabawne ilustracje mocno ociepliły wizerunek tych zwierząt.

Z tego życiorysu dałoby się z pewnością więcej wycisnąć, ale mimo to dostaliśmy całkiem miły w oglądaniu film, z piękną scenografią i zapadającymi w pamięć zdjęciami. Niejeden zapomniany artysta byłby wdzięczny za taką biografię.

(Ala Cieślewicz)

Reż. Will Sharpe

Ocena: 6/10